Skitouring – jak zacząć?

Przede wszystkim, zanim spadnie śnieg zainwestujmy w naszą kondycję. Najlepiej zacząć biegać w terenie i trenować na orbitreku. Można się także wspinać, jeśli planujemy bardziej ambitne tury np. skialpinistyczne. Osoby początkujące muszą zacząć od wzmocnienia nóg, brzucha i pleców, ponieważ te mięśnie będą pracowały mocno zaangażowane podczas podchodzenia, przede wszystkim zjazdu. Tutaj wychodzą wszelkie zaniedbania. Nagle stok robi się zbyt stromy, lodu jest za dużo itp. To niestety nasze braki a nie ciężki teren. Wytrenowany i wprawny narciarz zjedzie w każdych warunkach narciarskich lepiej lub gorzej, ale zjedzie. (Miałem nawet okazję zjeżdżać końcówkę stoku po mokrej trawie w latach 80 w maju do samego dołu, gdy śnieg się skończył 20 m przed parkingiem). Nogi, nogi i jeszcze raz – nogi. Trenujmy uda, bo to naturalny „resor” naszych nart. Zjazd w butach skiturowych męczy uda bardziej niż klasyczne buty narciarskie, zwłaszcza te z indexem powyżej 90. Często widzę osoby, które umierają podczas podejścia na Turbacz już w połowie drogi. To znaczy, że ktoś się nie przygotował do sezonu. Nie sądzę, by polubił ten sport, szczególnie jeśli potem odpocznie w schronisku dwie godziny i będzie chciał jeszcze zjechać na dół. Nogi będą miękkie jak wata, a sterowane nartą marne.

Sterowanie narty.. w skitourowych zaczyna się rewolucja i być może z czasem narty po za trasą będą „same” skręcały jak carvingowe. Na razie systemy rocker itp. to bajka i trzeba umieć skręcać całym ciałem. Dlatego prócz kondycji dobrze poćwiczyć jazdę na wyciągu (stoku przygotowanym), zanim na miękkich nogach spróbujemy wykonać zakręt w kopnym śniegu. Porażka może być dotkliwa. Wszelki trening funkcjonalny tez by się przydał przed sezonem. Jeśli trochę się przygotowaliśmy to dla osób już trenujących polecam utrzymywanie kondycji i formy technicznej w Alpach. Nie zapominajmy, że tam śnieg leży przez cały rok, a trening można zacząć od łatwej i krótkiej (1,5h) tury np. Breithorn, gdzie kolejka dowozi nas do granicy śniegu. Mamy piękny, szeroki zjazd i 4164m za sobą jako test naszego organizmu na dużej wysokości, czego w Tatrach nie da się sprawdzić. Oczywiście trzeba uważać na szczeliny, dlatego nie polecam takiej tury początkującym bez opieki instruktora. Zjazd trwa kilka minut, a kolejka zawiezie nas do Zermatt w 30 min. Można w ramach treningu podejść dwa, trzy razy i zjechać inną linią.

Pięknie, prawda? I wcale nie trzeba czekać do zimy.. Na takie tury gorąco Was zapraszamy.

Wypożyczę sobie narty, przejdę się i zobaczę jak to działa.

Niestety, w przeciwieństwie do mentalności alpejczyków, w Polsce najpierw czegoś się próbuje samemu w górach, a potem zapisuje na szkolenia. Tk już mamy, że Tata sam ledwo jeździ na stoku, ale twardo strofuje dziecko. W górach najpierw idzie turysta zimą w butach wiosennych, a dopiero potem kończy kursy turystyki zimowej, jeśli w ogóle!

Osobiście polecam szkolenia dla początkujących, a potem wycieczkę narciarską. Czego nauczycie się podczas wycieczki? Niewiele. Będzie fajnie przez chwilę, ale od strony techniki nie wiele się rozwiniecie. Prawie na pewno pozostanie to sport „na jeden weekend każdego w roku”.  Takie szkolenia powinny być porządne i solidne, dokładnie nauczyć techniki podchodzenia, zmiany kierunku, zachowania w sytuacji awaryjnej, nawet zapinania nart na stromym stoku (co różni się znacznie od zwykłych wiązań). Dopiero po dwóch dniach takiego szkolenia jest sens iść z instruktorem na jakąś krótką turę. Inaczej to będzie czas stracony.

Szkolenia dla zaawansowanych

To zdecydowanie szkolenie dla każdego skitourowca, który radzi sobie dobrze na nartach, ponieważ będzie potrafił korzystać z lepszych zjazdów. Ale musi posiadać wiedzę umożliwiającą bezpieczne dojście do miejsca zjazdu. I tutaj trzeba umieć założyć raki, poruszać się w nich, często z czekanem, czasem przejechać na linie na drugą stronę, gdzie zjazd jest lepszy. Jak ma to zrobić ktoś, kto się nie wspina zimowo? Dlatego takie szkolenia są dla każdego skitourowca, co najwyżej, Ci początkujący ograniczą zjazdy do ich możliwości. To nie wyklucza ich z reszty szkolenia!

Skitouring – co to jest?

Jest połączeniem narciarstwa i turystyki górskiej. Wchodzimy przy użyciu nart skitourowych, które posiadają przyklejone foki(materiał hamujący w dół i poślizgowy w górę), dalej ściągnięte foki z nart umożliwiają większy poślizg i zjazd podobny do nart, jakich używamy na stoku narciarskim.

Zazwyczaj turystyka zimowa odbywa się poza trasami zaopatrzonymi w wyciągi. Tura narciarska ma charakter wejścia po dziewiczym stoku, od małych po wysokie alpejskie szczyty. Wycieczki są zazwyczaj jedno lub dwudniowe. Mogą też trwać pięć dni, czego przykładem jest tura organizowana przez nas na jesień lub na wiosnę w rejon masywu Monterosa na Dufourspitze, najwyższy szczyt Szwajcarii. Jego wysokość 4634m oraz odległość od szczytu i do Zermatt, pobliskich szczytów (Nordend, Castor, Pollux, Breithorn) oraz miasteczka wymaga wielu dni działalności górskiej.

Bardziej znaną turą jest Haute Route, która wymaga tygodniowego marszu w nartach, przeprowadzając nas z Francji do Szwajcarii (z Argentiere w Chamonix) do Zermatt w Szwajcarii).

Narty przystosowane są do dopięcia foki harszli (mini raczków do nart), co ułatwia wchodzenie. Wiązania i buty pozwalają na swobodne przemieszczanie pięty i tempo podejścia. Przede wszystkim narty umożliwiają zjazd z pięknych i dziewiczych stoków. Uniezależniają nas od stacji i kurortów narciarskich. Minimalizują zapadanie się na podejściu w głębokim śniegu, co w Alpach na wiosnę jest czasem trudne. Wspinaczka jest uzupełnieniem ładnej tury. Skitouring i skialpinizmu zyskały na popularności jako podgatunek to sposób na spędzenie czasu na świeżym powietrzu.

Zastosowanie skitouringu

To najbardziej wydajny system transportowy w górach, co raz chętniej używany przez alpinistów, narciarzy i tych, którzy chcieliby uniknąć wysokich kosztów wyjazdu wyciągami, co znamy z tradycyjnego narciarstwa alpejskiego. Skitouring wymaga znajomości z dziedzin: kwalifikowanej turystyki zimowej, turystyki narciarskiej,  orientacji terenowej, meteorologii, zagrożeń lawinowych, szczelinowych i ratownictwa lawinowego i szczelinowego, wysokiej umiejętność jazdy na nartach oraz elementów wspinaczki zimowej i letniej. Narty ułatwiają dostęp do alpejskich dróg wspinaczkowych, gdy śnieg jest głęboki, a zjazdem odzyskujemy nawet kilka godzin zejścia do schroniska. Przy krótkich dniach ma to duże znaczenie, stąd alpiniści korzystają czasami z tej formy transportu. Nawet w Tatrach mają zastosowanie jako środek skracający czas działań górskich.

Przykładowo, tura na Świnicę wymaga podejścia ok. 5-6 godzin (zależnie od miejsca startu) i ok. 4 godzin zejścia, czyli łącznie 11 godzin. W nartach ten czas wynosi 4-5h wejście (bez zadyszki) i 45 min zjazd. Liczę czas amatorski – 6h. Zjazd profesjonalny to 4 min dojścia pod przełęcz, 45 sek. zjazd do Gąsienicowego i dalej nartostradą 15 min. co daje czas max. 30 min. To chyba nie wymaga komentarza… Tak czy inaczej, 5 godzin mamy średnio w kieszeni.

Ile to daje przy krótkim dniu w zimie? Trasa pokonana bez latarki, za dnia, mniejsze zmęczenie i mniejsza utrata koncentracji. Na dodatek odwrót w nagłym przypadku jest natychmiastowy. Podejście nie wymaga zapadania się w śniegu, a bty na pewno nie przemakają. Małe szanse na wychłodzenie dzięki łatwemu utrzymaniu równego tempa sprawia, że nawet zmarzluchy sobie poradzą. Na dodatek łatwiej unieść większy ciężar, ponieważ nie zapadamy się w śniegu, więc każdy może zabrać więcej herbaty, grubą puchówkę i goretex – słowem większy zapas.

Problemem jest cena sprzętu?

Czy napewno jest tak duża różnica? Porównajmy sprzęt uznany za dobry na zimę. Odpuszczam tutaj rozwiązania typu „w butach letnich też da się wejść”, bo to jest głupota i nonszalancja, a nie oszczędność.

Buty zimowe – 1300-1500 pln, raki 300-600 pln, stuptuty  gore – 250-300 pln, kije – 200-600 pln. Reszta ciuchów raczej w podobnej cenie co w pieszej turystyce lub tańsze, bo do skitouringu nie trzeba się tak ciepło ubrać jak do pieszej wycieczki. ABC lawinowe powinien posiadać każdy, więc cenę tego zestawu pomijam.

Buty skitourowe – 1300-1600 pln, narty 700-1100 pln, wiązania 700-1200 pln, stuptuty – brak, kije 200-600 pln (te same, więc na piesze wycieczki pozostaną). Raki bardzo by się przydały, ale na łatwiejszych turach dla mnie były tylko ciężarem, ale policzmy je jako wsparcie przy zlodzonym stoku 300-350 pln.

Według mnie, przy rozważnym zakupie sprzętu, różnica wynosi ok. 600-700 pln, które według mnie warto dołożyć,

pomijając, że prócz nart i wiązań cały sprzęt można z powodzeniem użyć na turę pieszą. Czasami przewodnicy używają nawet butów skiturowych przy wejściach na szczyty z powodów praktycznych. Pomijam, że przy złych warunkach każdy skiturowiec zdejmie narty i wejdzie na szczyt, a narty wbije w śnieg u jego podstawy, zakładając raki, więc to dowód, że w takim bucie da się chodzić.. To tyle odnośnie sprzętu nowego, a mamy przecież giełdę i sprzęt używany.

W takim zestawie jeszcze mamy doznania z miłego zjazdu i wciąż możliwość podchodzenia pieszo. W przypadku zestawu pieszego zjechać można tylko na … lawinowej łopacie :).

Podstawowy sprzęt skitourowy składa się z nart i wiązań skitourowych, butów skitourowych,  fok, kijków teleskopowych, ewentualnie harszli, raków automatycznych, uprzęży, czekana w przypadku trudniejszych tur. Narty są lekkie, posiadają często systemy umożliwiające montaż fok. Wiązania są lekkie, umożliwiające odpięcie pięty podczas podchodzenia oraz co najmniej dwa tryby nachylenia piętki, by łatwiej podchodziło się w stromym terenie. Podczas zjazdu pieta jest zapięta jak w zwykłym wiązaniu, choć nie trzyma to tak mocno jak wiązanie w nartach carvingowych. Do ostrej jazdy raczej korzystamy z wiązań i nart dostosowanych do ostrej jazdy poza trasą (off piste). Buty nie są zwykłymi butami narciarskimi. Prócz niskiej wagi, są bardzo ciepłe, posiadają przynajmniej dwa tryby tj. podejście i zjazd. Lepsze modele umożliwiają zmianę nachylenia goleni podczas zjazdu, co przydaje się przy ostrej jeździe lub na stromym stoku. Kije teleskopowe umożliwiają zmianę długości przy podejściu, co wpływa na wygodę podczas zmiany nachylenia stoku.

Czym Skitouring różni się od Skialpinizmu?

Skialpinizm to połączenie wspinaczki zimowej, wędrówki na nartach oraz zjazdu narciarskiego w terenie górskim, o znacznym stopniu nachylenia i dużych niebezpieczeństwach obiektywnych. Właściwie to bardziej wymagająca odmiana skitouringu, w której wspinaczka zimowa oraz elementy wspinaczki letniej mają równy udział w akcji zdobywania szczytu co techniki narciarskie. Wymagają większej, często specjalistycznej wiedzy z zakresu turystyki i wspinaczki zimowej. Istotą skialpinizmu jest połączenie wszystkich trzech elementów, to znaczy podchodzenia, wspinaczki i zjazdu, czym różni się on od dziedzin pokrewnych, jak skitouring i/lub zjazdy ekstremalne (off piste), w których pewne elementy są pominięte np. zjazdowiec zostaje przetransportowany na grań za pomocą śmigłowca lub skutera śnieżnego, skiturowiec porusza się w terenie niewymagającym wspinaczki itp.

Jak rozpocząć skitouring?

Są dwie możliwości. Zaczynamy od skitouringu i na łatwych turach uczymy się jazdy na nartach lub jeździmy nanartach na stoku jeden sezon i potem bierzemy się za tury narciarskie. trochę łatwiej jeździ się na carvingowej narcie. Z drugiej strony, na narcie skitourowej lepiej uczyć się technik, które różnią się od carvingowej jazdy (na krawędziach). Według mnie lepiej zrobić tak: na początek pożyczamy sprzęt z wypożyczalni. Idziemy najlepiej z instruktorem narciarstwa wysokogórskiego, ewentualnie z przewodnikiem lub skitourowca z długim stażem i świetną orientacją w terenie. Dlaczego z instruktorem? Nie każdy przewodnik posiada potrzebne umiejętności narciarskie. Instruktorzy czują się w nartach jak ryba w wodzie i zazwyczaj są lepszymi narciarzami oraz nauczycielami jazdy. Po krótkim przeszkoleniu i odbytej turze bierzemy poprawkę, że był to pierwszy raz, a sprzęt z wypożyczalni nie jest tak dopasowany jak własny i pojawiające się odciski nie są standardem w skitouringu. jeśli się nam to spodoba i przejdziemy kilka tur, kupujemy swój sprzęt. Dopiero wtedy będziemy z tego czerpać dużo frajdy.

Jaki kupić sprzęt?

Kupujemy lekki sprzęt, ale nie wyczynowy. na takich nartach ciężko się nauczyć jazdy na nartach. W nartach też jest podział. Jeśli kupimy nartę „S” (sport), to na pewno nie będzie nam łatwiej wejść w skręt, co najwyżej nabrać prędkości lub trochę lepiej zachowywać się będzie krawędź na lodzie. Dobrze by narty były dobrej firmy, nie koniecznie najdroższe modele. Fajnie zachowują się wszystkie modele Dynafit’a lub dla bardziej zamożnych Skitrab’a.

Buty – muszą być ciepłe, lekkie, z trybem chodzenia i dwoma trybami nachylenia podczas zjazdu, cztero-klamrowe, z rzepą i blokadą najwyższej klamry. Polecam z czystym sumieniem Scarpa Maestrale (wersja dla

 kobiet też już jest dostępna).  Lekkie modele Dynafit’a są ładne i lekkie. na tym kończą się ich zalety.

Wiązania – trzeba zwrócić uwagę na charakter jazdy i wagę użytkownika. Są różne systemy, od ciężkich, gdzie cała szyna podnosi się do góry z butem po lekkie i drobne bolce, w które wchodzą przednie zęby. Ciężkie umożliwiają ostrą jazdę, lekkie szybsze podejście i kompromis dość ostrego zjazdu.  Ja wybrałem model Vertical ST. Wygodniejsze w obsłudze są Radical, ale nie polecam ich facetom o mocnej budowie, noszących ciężkie plecaki. Są mniej wytrzymałe. Z drugiej strony, przechodzenie między trybami nachylenia przy podchodzeniu jest dużo wygodniejsze i nie ułamiemy przy tym grota kijka (w Vertical już mi się to zdażyło dwa razy na dużym mrozie).

Coś za coś. Wymienione powyżej modele wiązań są też obarczone możliwym zamarznięciem przodu wiązania przy noszeniu nart np. podczas akcji w rakach. Dobrze wtedy podziałać herbatą z termosa lub mamy długą zabawę ogrzewania rękami wiązań. Nie da się ich po prostu zapiąć. Miałem już taki przypadek, więc nie jest to wydumana historia. Trzeba pamietać i zabezpieczaniu wiązań podczas dużego mrozu, kiedy zostawiamy narty i wchodzimy na szczyt w rakach. To też można wyeliminować stosując wiązania z przodem wpinanym jak w zwykłych wiązaniach narciarskich. Oczywiście rośnie waga sprzętu, nawracanie w nich podczas stromego podejścia w głębokim śniegu i silnym wietrze (np. na grani) bywa uciążliwe.

Kije – najlepiej dobrego producenta, gdzie mercedesem jest Black Diamond, tak jak i ich cena. W sklepie doradzą różne systemy zacisku po regulacji długości. Ciągle wychodzą nowe patenty. Sprzedawcy doradzą najlepiej. Z doświadczenia drogi kijek nie łamie się podczas zmiany nachylenia wiązania, po upadku, w kolejce itp. Dobrze, by końcówki tj. groty były mocne a talerzyki mocowane na gwincie. Jak zgubimy talerzyk, można kupić wcześniej zapasowe lub zrobić sobie w górach prowizoryczny. Są liczne sposoby na wykonanie tego instrumentu, czego świadkiem byłem już nie raz.

Rękawiczki – minimum dwie pary. Jedne cienkie do podchodzenia, drugie grube na szczyt lub przy spadku temperatury. Powodem może też być przemoczenie rękawiczek lub silny wiatr. Dlatego dobrym rozwiązaniem są cienkie rękawiczki softshell lub takie jak moje tj. cienkie materiałowe z możliwością rozwinięcia dodatkowego materiały wiatroodpornego, który sprytnie zwinięty jest w górnej części rękawiczki. Czucie i wszelkie czynności manualne są o wiele łatwiejsze, a jak lekko zawieje, w dwie sekundy mam softshell’a. Taki patent robi np. firma Craft. Drugie rękawiczki grube, pięciopalczaste (łapawice są cieplejsze, ale nic w nich się nie da zrobić). Moim zdaniem, grube rękawiczki kupujemy drogie, z Goretexem i ogrzewane Primaloftem.  Wtedy macie gwarancję, że nie przemokną a ręce nie zmarzną. Są na każdy wypad i pogodę. Zawsze można zabrać ogrzewacze chemiczne na nocne tury w Alpach, gdy jest bardzo zimno. Dotyczy to rąk i nóg. Niektóre mają możliwość obsługi urządzeń dotykowych.

Czekan – są specjalne aluminiowe skitourowe czekany w sklepach. Lekkie, krótkie, proste. Dziabki lodowe są lepsze do skialpinizmu, ale zanimbędziecie ich używać, będziecie wiedzieli co kupić.

Kask – zwykły narciarski jest może bezpieczny, ale kto by to nosił. Jest wiele kasków na rynku. Osobiście używam kasku tylko w Tatrach i Alpach. W Gorcach nie widzę sensu, choć drzewa są wszędzie. Nie ma obowiązku – każdy robi jak uważa. Jeździłem tyle lat bez kasku, że mam do niego obojętne podejście na turach, gdzie nie ma pędzących ludzi i skał. W górach takich jak Tatry czy Alpy powinniśmy go założyć. Skały są wszędzie. W skialpinizmie używam wspinaczkowego. Tak jest po prostu lżej i bardziej uniwersalnie. Trzeba też pamiętać, że skitourowcy mogą zderzyć się ze sobą i wtedy wynik będzie taki jak na zwykłej trasie narciarskiej.

Gogle – porządne gogle, nieparujące, w wysokie góry z polaryzacją, z możliwością zmiany szkła, zależnie od widoczności. Polecam Uvex Comanche Top. Chyba więcej się nie da zrobić w goglach. Chyba tyko info o pogodzie i pozycji gps w okularze :). Mają d

wa wymienne szkła S2 i S4, więc czy będzie mgła czy  ostre słońce, damy radę zjechać. Nikt nie lubi w górach nagłej zamieci i mgły, pojawiającej się gdy osiągamy szczyt i trzeba zjechać. Zamiast biwakować, kupujemy drogie gogle. Cena wynosiła kiedyś 550 pln. Droższe gogle też nie pękają jak tanie modele. Dawniej na tyczkach tez kupowało się droższe modele. Moje stare Uvex’y miałem 17 lat i żadna tyczka ich nie złamała, nie parowały.

Okulary – jeśli okulary, polecam Julbo. Zwłaszcza na lodowiec bardzo lubię model Arctic. Mają ciemne szkła (czwórki), polaryzację, osłonki skórzane, chroniące oczy z boku.Rzadko parują, ale czasem się do zdarza. Gogle są lepsze, ale na podejściu są dla mnie za ciężkie, zbyt obudowane. Nie ma bliskości z naturą. Nawet w Himalajach sprawdzały się doskonale. Lepiej też widać kontury skał w w zamieci, co kilka razy pomogło mi w nawigacji.

Gps – To długi temat. Posiadanie nawigacji w dzisiejszych czasach nie jest niczym nowym. Nie używam, ale  nie raz by się przydał. Byłoby szybciej. Problem jest taki, że albo urządzenie kosztuje krocie, albo jest niedokładne, mapy są złe, tracą zasięg, nie znajdują satelitów, bateria szybko pada, jest delikatne, ma dotykowy wyświetlacz albo same przyciski, waży dużo lub nie mieści się na ręce. Wiecej znam wad niż zalet. Producenci dwoją się by nam coś sprzedać, a potem widzę Pana z urządzeniem za 2 tys. złotych i pyta gdzie ma iść. Najlepiej znać teren z okresu letniego. To daje lepsze efekty. Oczywiście, po to są gps’y by pomagały. Wiemy jako kierowcy, że sa pomocne, ale nie ufa się im do końca. Wychodzą wciąż nowości, dlatego napiszę tylko co mógłby mieć taki gps. Powinien być na ręce w formie zegarka (są takie, ale jeszcze są nie dopracowane), posiadać mocną baterię na kilka dni (tu jest problem), możliwość zbliżeniowego przekazania danych z zegarka na inny zegarek o rozmieszczeniu szczelin i trasie tury od innego skitourowca (ma to tylko garmin), mieć czytelny wyświetlacz, przyciski, nie dotykowy (w rękawiczkach to nie działa), proste ładowanie (narazie ładowarka jest większa od gps), posiadać pulsometr i kompas, możliwość zakładania i wgrywania waypoint’ów, głośny alarm, alarm wysokościowy na kilka wysokości npm, posiadać log wysokości oraz opcję moja pozycja. Najlepiej kolorowy wyświetlacz, ale mały ekran ma ograniczenia.

Być może nowe, płaskie ekrany to zmienią. Pewnie wojsko takie rzeczy już ma. Sklepy nie, dlatego nie mam gps-a. Wadą GPS jest to że rozleniwia. Chodziłem już z osobami, które bez ekranu nie wiedziały gdzie są. Ciągła czujność w terenie, znajomość starej dobrej mapy i umiejętność czytania jej, znajomość terenu latem i w latach poprzednich, topografii, obserwacja terenu jest dobrą nawigacją. Jak będzie w sklepie sprzęt podobny do tego co opisałem – polecę Wam i opiszę tutaj.

Zdjęcia

Sprawa nie jest prosta, ponieważ są różne szkoły. Co tutaj dużo mówić? Nikon czy Canon? A może Sony? Ja osobiście lubię nosić lustrzankę, DX lub FX. To zależy od tego ile mam miejsca w plecaku i jak długa będzie tura. Zazwyczaj kończy się na DXie z racji wagi. Fx to 3 kg, DX to 1,4 kg – no właśnie :)…

Jak robi się selfie na skitourach? Każdy kamień jest dobry :). Czasami zabieram lekki statyw. W tej technologii jest wiele nowinek, w tym carbonowe lekkie statywy oraz przeróżne łapki, pajączki i inne statywy. Mam nawet taki mały statyw co znosi wagę FXa, sam ważąc 350 gr i 35cm długości. Czy warto nosić? Tak 🙂

Sprzęt a umiejętności

Problem, który zauważam dotyczy kwestii finansowej lub złego podejścia do nauki jazdy na nartach. O tym pisało już wiele fachowych pism, ale muszę przyznać, że prawdziwe jest stwierdzenie dotyczące osób uczących się narciarstwa. Najczęściej szkolimy dzieci, bo mamy zapisują swoje pociechy na szkolenie. Same często dopisują się do takiego szkolenia. Ojcowie raczej wolą narty połamać niż przyznać się do słabej techniki. Tragedią jest, gdy ojciec uczy dziecko a sam nie potrafi jeździć – słowem standard na polskim stoku. Zmierzam do tego, by nie patrzeć tylko na sprzęt, ale na swoje możliwości i umiejętności. Nie przeceniajcie łatwych tur. Nie raz szliśmy w nartach na potencjalnie łatwą turę, podczas której warunki atmosferyczne zamieniały ją w bardzo trudne przejście i bardzo niebezpieczny zjazd.

Jak i gdzie się nauczyć skitouringu?

Polecamy naukę z nami. Brzmi to trochę reklamowo, ale naprawdę nie wielu skiturowców posiada tak szeroki wachlarz wiedzy i doświadczenia.

 Zazwyczaj narciarze są dobrymi skiturowcami, ale nie turystami zimowymi, turyści czasem średnimi narciarzami, nie wspomnę już o wspinani i doświadczeniu wysokogórskim i taktyce zdobywania szczytów.

Dlaczego u nas? Wiele osób chwiali się swoimi umiejętnościami, ale pradwą jest że moje uprawnienia i doświadczenie stanowią kompletną wiedzę na temat skituringu i skialpinizmu. Jestem instruktorem wspinaczki , narciarstwa alpejskiego, skituringu, narciarstwa wysokogórskiego, skialpinizmu. To rzadkie połączenie. Wiem jak się planuje wejście i zjeżdża na linie w Himalajach, wspina w Tatrach w przewieszonej ścianie, a co do zjazdów raczej nie wydaje mi się, aby jakiś kursant zechciał zjechać z czegoś, co by mnie przeraziło lub przerosło technicznie. Jeździłem też wyczynowo na nartach co daje mi bardzo duży zapas techniczny i kondycyjny. Mam też za sobą bardzo wiele terenowych zjazdów skiturowych ze szczytów Alp i Tatr. Cały czas też chodzę i wspinam się w tych górach. To wszystko przekłada się na wysoki poziom bezpieczeństwa w górach, które na dodatek dobrze znam. Kto nie docenia tego aspektu – polecam turę, na której nagle przyjdzie mgła.

Tips & tricks

Tip 1: Zabieraj ze sobą gumki recepturki. Jeśli pożyczysz narty i ski stopery się nie będą składać (przemarzną, są niesprawne), możesz użyć recepturek by podejść pod górę bez przeszkód.

Niedługo powstanie podstrona z przydatnymi patentami, które mogą rozwiązać problemy i uniknąć niemiłych sytuacji w górach.

Autor tekstu publikacji oraz zdjęć

Sławomir Bączek

Instruktor Skialpinizmu, Skitouringu, Narciarstwa alpejskiego, wysokogórskiego, sportowego, wspinaczki w Szkole wspinania Cumbre 

Chciałbyś pojechać z nami na skiturę? Poniżej znajdziesz najbliższą ofertę szkoleń skitourowych oraz tur narciarskich.

Wypełnij poniższy formularz.

NAJBLIŻSZE SZKOLENIA SKITOUROWE